O Białej Damie, kucharzu i nieślubnym dziecku w scenerii Willi Decjusza

Burza

Osoby: Kucharz, Biała dama, nieślubne dziecko

Miejsce akcji: Willa Decjusza

 

            Kolejny raz ziemia zatrzęsła się po uderzeniu pioruna. Ołowiane chmury przewalały się przez rozdzierane błyskawicami niebo, a krople deszczu głośno waliły o dach i parapety Willi. Drzewa targane wichurą jęczały uginając się pod naporem gwałtownych podmuchów.

W całej Willi nie było osoby, która by spała w tą upiorną noc. Atmosfera grozy, trzaski łamiących się konarów i łomot niedomkniętych okiennic doprowadzały wszystkich do obłędu.

 – Tak chyba będzie wyglądał koniec świata, prawda Edwardzie? – spytała łamiącym się z przerażenia głosem Sara.

Stała przy oknie odwrócona tyłem do męża i tylko lekkie drżenie jej drobnych ramion zdradzało jak bardzo jest poruszona.

Były to pierwsze słowa, jakie skierowała do niego po trzech miesiącach milczenia, wiec Edward początkowo zatopiony w lekturze, wytrącony tym nagłym pytaniem odłożył gazetę i spojrzał na żonę.

 – Dla mnie mógłby on się skończyć już dzisiaj – odpowiedział po chwili. – Wszystko mi jedno.

 – Tak bardzo ją kochasz? – spytała wciąż odwrócona tyłem Sara. – To przecież absurd, jakiś obłęd, amok! Powiedz, że to nieprawda, że mi się uroiło, albo że to tylko zły sen. Edwardzie, na litość boską! Czy ty w ogóle pomyślałeś o nas? O mnie? Jak ja teraz po tym wszystkim będę żyła? – Sara dłużej nie mogąc powstrzymać napięcia, wybuchnęła nieopanowanym płaczem.

 – To straszne, co zrobiłeś! Czy ty tego naprawdę nie rozumiesz? Ja i ona jesteśmy z dwóch różnych i to bardzo dalekich światów!

 – Histeryzujesz, moja droga – Edward świadomie przybrał ton lekko protekcjonalny. – Czasy się zmieniają, my się zmieniamy… A ona cóż, jest piękną kobietą.... Takie rzeczy się czasami zdarzają…

Wichura za oknami szalała w najlepsze i nic nie wskazywało na to, że wkrótce ustanie. Deszcz lał się strumieniami i jak dwa strumienie, lały się łzy po policzkach Sary.

Edward miał już serdecznie dość jednego i drugiego.

 – Przestańże w końcu szlochać kobieto! Nic wielkiego się przecież nie stało. Wkrótce urodzi się dziecko i będą je kochać jak swoje. Ptasiego mleka mu nie zabraknie!

 – A my? Co z nami? – rozpaczała załamując ręce Sara. – Jak my teraz

będziemy żyli? Czy w ogóle tu zostaniemy? A co, jeśli dziecko urodzi się czarne? Wszyscy się wtedy domyślą! To będzie straszna hańba dla rodziny!

 A poza tym, pomyślałeś o tym, gdzie my się wtedy podziejemy? Kto przyjmie do pracy czarnego kucharza z taką przeszłością?!

Nienawidzę cię! Jak mogłeś nam to zrobić?! W czym ona jest lepsza ode mnie? No w czym?!

Kolejnego wybuchu niepohamowanego płaczu nie zagłuszyły nawet odgłosy burzy za oknem pokoiku na poddaszu.

 – Odpowiem ci Saro, chyba jestem ci to winien. – Pytasz w czym jest lepsza? – Edward popatrzył na żonę z wyrazem smutku i skruchy – Cóż, nasza pani jest po prostu damą. Na dodatek białą damą.

Trzask wymierzonego kucharzowi policzka spotęgował tylko huk kolejnego pioruna.