Królik po berlińsku

Dokument zrobił na mnie niesamowite wrażenie! Sądząc po tytule, mógł być o jakimś wyszukanym daniu w berlińskiej restauracji, a to jest film o berlińskim murze - symbolu zniewolenia. Jest jedną wielką personifikacją i ma bardzo ważne przesłanie.

            Niby nic - dzikie pisklęta rozmnażają się od lat akurat na placu poczdamskim. Króliki tu nie są nawet niszczone fizycznie w związku z nową zabudową - im się tylko ogranicza przestrzeń i swobodę, a jednocześnie „troszczy się”, dla ich dobra, o króliczą łąkę. Mimo to, z biegiem lat, zwierzątka stają się osowiałe, chore i nieszczęśliwe. Za nic mają ,,opiekę” wojska i w efekcie ,,przechytrzyły” żołnierzy - pod podwójnym murem wykopały tunele. Wróciła im radość i chęć do życia. Wcześniej krajobraz był smutny-szary-czarno-biały - teraz kolorowy, wręcz radosny. Autorzy filmu umiejętnie tworzą atmosferę zniewolenia – poprzez co krytykują metody działań komunistycznej filozofii niszczenia wszystkiego, a przede wszystkim praw natury w całym bloku wschodnim Europy.

            Swoją drogą podziwiam mrówczą pracę twórcy: ile archiwalnych lat musiał ,,przekopać” i do ilu ludzi musiał dotrzeć, którzy tak dokładnie obserwowali emocje królików (czytaj ,,ludzi”). W moim odczuciu, ten film jest najlepszą lekcją o historii powstawania i obalenia muru berlińskiego i o zniewoleniu totalitarnym.