Dekalog?

Nie pamiętam, w której klasie byłam, ani jakie miejsca odwiedziłam w czasie tej wycieczki. Pamiętam tylko nocleg w wieloosobowej sali jakiegoś schroniska. I pobojowisko, jakie zostawiło moje koleżeństwo: niedopita oranżada w krachlach, puste już opakowania po herbatnikach, rozdeptany biszkopt, ogryzek na parapecie, skarpetka pod łóżkiem… Było mi wstyd, chociaż ani jednym papierkiem po cukierku...

O wyższości mapy papierowej nad smartfonem

Jest wrześniowy piątek. Słońce już dawno zaszło. Właśnie obejrzałam pokaz woda-światło-dźwięk, jakim od 2011 roku szczyci się Warszawa. Dużo decybeli, kolorów, laserów i innych bajerów… Niespiesznie wracam do hotelu. Jeszcze mam w oczach rozmigotane obrazy, a w uszach melodie zsynchronizowane z laserami, gdy wzrok mój pada na młodzieńca stojącego na skraju ulicy. Mizernej postury chłopak...

Jak królowa Elżbieta wyzwoliła we mnie Stefę…

Tego czerwcowego poniedziałku mam jechać z Canberry do Thredbo. Autobusem o 9.00. Najpierw kilka przystanków autobusem miejskim. Na przystanku pusto, tak samo na ulicy. Pierwszy wymieniony na rozkładzie nie przyjeżdża, drugi też nie… Ciągle jestem jedynym kandydatem do przemieszczania się po mieście środkami transportu publicznego. Zagaduję panią z pieskiem.

- Święto? Urodziny królowej...

Budzisz we mnie żądzę mordu, gdy…

We wrześniu 1975 roku załoga niewielkiego zakładu mającego swoje biura na najwyższym piętrze bloku mieszkalnego przy ulicy 18 Stycznia powiększyła się o pięciu nowych pracowników, którzy właśnie ukończyli studia – byłam jednym z nich.

Niemal natychmiast zakład stał się sceną rozgrywek między „starymi” a „młodymi”. Powody? Bo ktoś się spóźnił dwie minuty do pracy a ktoś inny przyszedł...

Bohater mojego dzieciństwa, o istnieniu którego nie wolno mi było nikomu powiedzieć

Nie wolno było? Raczej nie chciałam. Siedział koło mnie w piaskownicy, a jego babki zawsze były bardziej kształtne od moich. Zazdrościłam, gdy zapuszczał się w dżunglę maków, bławatków i kąkoli rozciągającą się tuż za naszym podwórkiem. Jakże chętnie podążyłabym za nim…

Rósł wraz ze mną. Bez strachu wspinał się na stumetrowe sekwoje, z których mama zrywała jabłka na niedzielną...

Moje podwórko

Z balkonu widzę moje podwórko objęte ramionami budynku, pokryte częściowo trawą, częściowo betonem. Na środku betonu huśtawki – przedmiot sporów i bojów dominujący wszystkie spotkania Wspólnoty w pierwszych latach po zasiedleniu budynku. Sąsiedzi z dziećmi chcieli huśtawek, sąsiedzi bez dzieci chcieli ciszy, a nie psychicznego molestowania skrzypiącymi mechanizmami. Rozwiązaniem okazały się...

Strony