Saga o pewnym uzależnieniu

Informacji o warsztatach literackich nie szukałam. Wręcz przeciwnie. Wzmianki w amerykańskich filmach o uczestnictwie ekranowych bohaterów w lekcjach pisania kryminałów czy scenariuszy wzbudzały we mnie szczere uczucia wesołości, a nawet politowania.

Teraz ani nie pamiętam, ani nie ma znaczenia, czego szukałam tego wrześniowego wieczora 2013 roku, kiedy najbardziej znana wyszukiwarka...

Jak to u krawcowej bywa…

Żeliwne nogi maszyny do szycia są podrapane, sfatygowany rzemień z trudem uruchamia ciężki pedał, na wyświeconym drewnianym blacie miejscami oddziela się warstwa licowa, szuflada ledwie się trzyma w wypracowanych prowadnicach. W poprzeczkę łączącą nogi maszyny wkomponowano jej markę: DIABOLO. Pomalowana resztką niebieskiej farby pozostałej po ostatnim malowaniu bije świeżością i zda się...

Kat czy ofiara?

Krystyna zawsze sprzeciwiała się, gdy Ewelina i Justyna chciały po lekcjach wpaść na chwilę do którejś z koleżanek. Najpierw trzeba odrobić zadania – kwitowała ich prośby. I każdego wieczora szczegółowo sprawdzała czy bliźniaczki i ich młodszy brat są dobrze przygotowani do lekcji w następnym dniu. W poniedziałki przychodziła po nie do szkoły aby zawieźć je do domu kultury na dodatkowe zajęcia...

Moja ulubiona strawa

Ulubione danie szkolnej stołówki – moje koleżanki jej nie cierpiały. Szczególnie jej zapachu, trudnego do określenia, podobnego do zapachu dymu wydobywającego się z kominów wiejskich chat.

Uwielbiam smakować ją powoli, drobina za drobiną, zawsze dobrze słoną.

Wyobrażam sobie wtedy jej białe łany rozciągające się między bursztynowym świerzopem a pałającą rumieńcem dzięcieliną...

Jak mysz z kotem

Są takie miasta na świecie, jak chociażby kolumbijskie Medellin, gdzie udało się pokonać kartele narkotykowe i które mogłam zwiedzać bez poczucia strachu i zagrożenia. Reportaż „Brazylijskie wojny futbolowe” i lektura „Miasta Boga” przybliżyły mi nie tylko nieudolność aparatu władzy w nadal dotkniętym przemocą i przestępczością Rio de Janeiro, ale również zakres pozorowanych działań tegoż...

Gdzie czasem wracam myślami…

Ulica ks. Piotra Ściegiennego ciągnęła się od Rynku do kościoła parafialnego. Drewniane furtki i bramy broniły dostępu do przytulonych do siebie długich podwórek i ogrodów. Wysokie płoty miedzy nimi kryły to, co ich właściciele i mieszkańcy chcieli zachować dla siebie a co ich sąsiedzi i tak doskonale wiedzieli.

Kiedy pan Michał, właściciel pierwszego podwórka, tego z zielonym płotem,...

Strony